czwartek, 12 czerwca 2014

2.Wspomnienia

Do tej pory nie wierze w to, ze Jej już nie ma wśród nas...
Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Mama od kilku lat chorowała na raka. Niestety kilka dni temu przegrała tą walkę... Pamiętam dobrze dzień, w którym dowiedziała się o chorobie. Zamiast poddać się walczyła do końca. Czasami dziwiłam się jakim cudem ona jest, aż tak silna!!!! Ja na jej miejscu już dawno bym się poddała. Zawsze powtarzała by nigdy nie tracić nadziei bo to ona zawsze umiera ostatnia.... Mijały miesiące  mama zaczęła czuć się coraz lepiej. Wszystko wskazywało na to, ze wyzdrowiała, ale okazało się, ze to cisza przed burzą... Pewnego dnia wróciłam do domu mama strasznie źle się czuła, cały czas wymiotowała kręciło się jej w głowie. Strasznie się wystraszyłam co się dzieje. Od razu zadzwoniłam po Greg'a, żeby jak najszybciej przyjechał. Po kilku minutach już był w domu, od razu w zieliśmy mamę do szpitala. Zrobili jej wszystkie z możliwych badań. Lekarz zawołał nas do swojego gabinetu. Siedziałam tam jak na jakiś szpilkach. Nie wiedziałam co się dzieje, bałam się okropnie. Lekarz przez chwilę nie wiedział co ma nam powiedzieć. Gdy już zaczął nie mogłam w to uwierzyć. Powiedział, że są przerzuty.... Mój brat nie wiedział co powiedzieć, ja wydusiłam z siebie z ledwością -Dokładniej. -Lekarz patrzył na mnie i po chwile się odezwał.- Do mózgu...- chciał coś powiedzieć, ale wybiegłam z gabinetu i zaczęłam płakać. Nagle przy mnie stal już Greg i przytulał mnie z całej siły i gładził moje plecy swoja ręką. To mnie uspokoiło. Gdy przestałam płakać poszliśmy do sali gdzie leżała mama.

Weszłam do sali. Zobaczyłam ją i wybuchłam płaczem. Przeraziła się! Nie wiedziała co się stało, dlaczego płaczę, ale nie wiedziała najważniejszego co takiego ja teraz czeka.

Wróciliśmy do domu. Myślałam że się załamie a ona codziennie miała uśmiech na twarzy. Codziennie się zastanawiałam jak ona to robi.

Dni mijały, a z oną było coraz gorzej. Z czasem nie umiała chodzić. Musiała leżeć caly czas w lóżku. Spędzałam z nią cały swój wolny czas. Nauka i reszta spadła na mniej ważny plan. Gdy musiałam iść do szkoły zostawał z nią Greg. W nocy pilnowaliśmy ją razem.
Minęło kilka tygodni, a ona męczyła się przy każdym najmniejszym wysiłku. Lekarze mówili ze musimy się pogodzić z myślą ze to już koniec....
Ale ja wierzyłam do samego końca!!!
Pewnego dnia mama nie umiała już nic mówić. Zadzwoniliśmy po pogotowie. Wzieli ją do szpitala ok. 20:05
Ja i Greg dojechaliśmy i dowiedzieliśmy się że są małe szanse że przeżyje, ale ja wierzyłam ze jej się uda...
Pomyliłam się...
Wróciliśmy do domu i poszliśmy spać. Ja nie mogłam zasnąć całą noc. Gdy wstałam rano mój brat wyglądał jak wrak człowieka. Podeszłam do niego. On od razu przytulił mnie i wiedziałam o co mu chodzi...
Przegrała walkę....
______________________________________________________________________________________________________________________________________

Cześć wszystkim *-*

Jak niektórzy wiedza rozdział miał być szybciej, ale miałyśmy małe(duże) problemy techniczne.
PRZEPRASZAMY!!!
Mamy nadzieje, że rozdział wam się podobał :)
Jak wiecie to dopiero początek..... początki zawsze są trudne.
Obiecujemy, że warto czytać ten ff :) będzie się działo xD
Przepraszamy za błędy....

4 komentarze:

  1. Witajcie kochane! ;*
    Rozdział bardzo smutny ;<
    Nie dostrzegłam się żadnych błędów. Gratuluję <3
    Mam nadzieję, ze następny rozdział pojawi się szybciutko i będzie weselszy. :)
    Buziaczki, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  2. smutny ...szkoda ze taki krótki ale podoba mi sie

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutasny :/ Ale chce więcej. Czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Początki zawsze są trudne, wiem po sobie :)
    Ten rozdział smuuuuuuuuuuuutny! Mam nadzieję, że kolejny będzie o wiele weselszy!
    Powodzenia i pozdrawiam!

    http://mistake-zayn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń